The beat that my heart skipped, Jacques Audiard (2005)

Wyświetl w formacie PDF


Kiedy człowiek staje przed wyborem pomiędzy swoim dotychczasowym życiem, a pójściem drogą prawie zapomnianych już marzeń, decyzja – z pozoru oczywista – okazuje się niesłychanie trudna. Kiedy natomiast reżyser próbuje zamknąć w obrazach rozterki postaci postawionej przed takim dylematem, musi być bardzo ostrożny, bo granica pomiędzy wiarygodnym przedstawieniem tematu a popadnięciem w banał jest bardzo cienka. Jacques Audiard jej nie narusza i z odpowiednim wyczuciem snuje opowieść o tym, jak trudno jest porzucić status quo i zacząć budować zupełnie nowe życie.
Bohater The beat that my heart skipped, Thomas Seyr, pracuje w firmie działającej na rynku nieruchomości. Razem z kolegami z pracy nierzadko przekraczają granicę prawa – dopuszczają się pobić, demolują budynki, podrzucają szczury nieposłusznym mieszkańcom – wszystko po to, by ubić interes i zarobić. Czas wolny trawią na zakrapianych imprezach w nocnych klubach, gdzie, zamroczeni alkoholem, wszczynają bezsensowne bójki. Sytuacja zmienia się, gdy Tom spotyka dawnego znajomego matki, menadżera uzdolnionych pianistów, który prosi go o przyjście na przesłuchanie.
Dostrzegając szansę na odmianę swojego losu, Tom powraca do ćwiczeń gry na fortepianie. Zapisuje się na prywatne lekcje do pewnej chińskiej pianistki i wytrwale się uczy, próbując powiązać dotychczasową pracę z czasochłonnymi treningami.
Romain Duris (Tom) niezwykle wiarygodnie odegrał rozdartego wewnętrznie bohatera, który z jednej strony pragnie zrealizować swoje marzenia, a z drugiej – wie, że trudno będzie odciąć się od bieżących spraw. Jak może nagle odmówić ojcu pomocy, a kolegom – współpracy?
Audiard stawia Toma w centrum filmu i bardzo sugestywnie pokazuje widzom, jak mocno uwikłani jesteśmy w sytuacje, które sami stworzyliśmy. Ukazuje jak silne okazują się zależności między człowiekiem a ludźmi go otaczającymi i jak świadomość tych właśnie zależności może wpływać na zachowanie. Reżyser przez nerwowe ruchy kamery sugeruje widzom stan emocjonalny bohatera: targany rozterkami, zdenerwowany, spięty, sam nie wie czy postępuje dobrze, czy kroczenie drogą, którą dyktuje mu serce jest w istocie trafnym wyborem.
W całym tym szamotaniu się z życiem Tom zmienia się: działa chaotycznie, zaczyna robić rzeczy, które wcześniej od siebie odpychał. Wyznaje żonie swojego kolegi, że ją kocha, śpi z nią; podczas lekcji gry – krzyczy, przerywa, ale po chwili kontynuuje naukę; zaniedbuje interesy, zapomina o spotkaniach i tym samym naraża się swoim kumplom. Przytłacza go poczucie zobowiązania: wobec kolegów, wobec ojca i to poczucie hamuje realizację jego marzeń. Szuka złotego środka, chciałby być w porządku wobec wszystkich, ale Audiard wyraźnie pokazuje, że takie rozwiązanie nie jest możliwe. Niezdecydowanie, rozdarcie, prowadzi do tragicznych w skutkach zdarzeń.
Jest jednak i w końcówce tego mrocznego, realistycznie nakręconego filmu scena, którą można potraktować jako optymistyczną: gdy Tom na sali koncertowej wsłuchuje się w dźwięki fortepianu i stuka zakrwawionymi dłońmi o kolana, tak, jakby to on grał; patrzy z podziwem na pianistkę, uśmiecha się. Zerwanie ze swoim wcześniejszym życiem jest możliwe; jakie jednak będzie to nowe? Reżyser nie odpowiada, pozostawia zakończenie otwarte. Czas pokaże.
The beat that my heart skipped, nagrodzone ośmioma Cezarami, nazywanymi też francuskimi Oscarami, jest dziełem dojrzałym, sugestywnym, wypełnionym zmysłowymi obrazami. Dziełem zrealizowanym delikatnie, ale obdarzonym dużą siłą oddziaływania; dziełem, obok którego trudno przejść obojętnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz